niedziela, 16 lipca 2017

☀ JULY WITH ME! ☀ DAYS: 6, 11, 14



Hejka!
Wiem że obiecałam, że posty z tej serii będą pojawiać się co trzy dni, ale w sumie bez sensu żebym Wam opisywała dni, w których nic nie robię i praktycznie cały czas leżę oglądając seriale, dlatego stwierdziłam, że będę dodawać te posty, gdy będę robiła coś ciekawego i będę Wam po prostu opisywać trzy różne dni. Czasem będą to trzy dni z rzędu, a czasem nie. Więc to już mamy wyjaśnione i możemy przejść dalej!


6 LIPIEC, CZWARTEK

Obudziłam się o 8:30, chociaż budzik ustawiłam na 9:00. Zwykle nie nastawiam w wakacje budzika, ale dzisiaj miały do mnie przyjść Kinga z Natalią, więc musiałam wcześnie wstać.
No i wstałam o 9:00, ubrałam bluzkę w czarno-białe paski i jasne jeansowe szorty. 


Wyprostowałam włosy, zrobiłam delikatny makeup (korektor, rozświetlacz, bronzer i mascara) i około 10:50 wyszłam po dziewczyny na przystanek, bo przyjeżdżają do mnie autobusem, a jeśli czytaliście blogmasy, to wiecie, że od mojego domu na przystanek jest 20 minut drogi, więc sporo. No i spotkałyśmy się na drodze około 11:05 bo ich autobus przyjechał wcześniej, poszłyśmy do sklepu i potem już do mnie.


Bawiłyśmy się z moim nowym kotkiem, gadałyśmy, grałyśmy w czółko, nagrywałyśmy musical.ly (@olciaaaaaq), potem poszłyśmy na spacer, mój tata zrobił grilla, słuchałyśmy Why Don't We!! To jest największa miłość mojego życia. Dajcie mi koniecznie znać, czy ich słuchacie i ogólnie co o nich sądzicie, bo ja ich po prostu uwielbiam. I tak zleciał nam czas do 19:10 i dziewczyny musiały już niestety jechać, ale idziemy na miasto w poniedziałek 10 lipca z jeszcze jedną koleżanką, więc już niedługo znowu się widzimy.


I w sumie potem nie robiłam już nic, tylko oglądałam mój nowy serial, czyli Eyewitness. Kocham, kocham, kocham, ale więcej opowiem Wam o nim w ulubieńcach.


11 LIPIEC, WTOREK

Miałam wczoraj iść z dziewczynami na miasto, ale przez cały dzień padał deszcz i nie dało się nigdzie wyjść, więc poprzedni dzień musiałam spędzić niestety w domu. Praktycznie zawsze jest tak, że gdy mam jakieś plany to danego dnia jest beznadziejna pogoda, a gdy siedzę w domu nagle świeci słońce, a na niebie nie ma ani jednej chmury. Jak żyć?
Wczoraj w nocy też była straszna burza i też w sumie zastanawiałam się czy będę dała radę wyjść rano z domu, czy nie. Bo umówiłam się dzisiaj na zakupy z Gabi, bo muszę jeszcze dokupić przyjaciółce prezent, ponieważ już w sobotę ma osiemnastkę.
No i obudziłam się około 9:00, a miałyśmy iść o 13:00. I zapowiadała się ładna pogoda, ale nagle strasznie zaczął padać deszcz, normalnie zrobiła się jakaś ulewa i tak było przez jakieś dwadzieścia minut. Więc na początku wyszło na to, że nie idziemy. Byłam strasznie wkurzona, bo nienawidzę jak pogoda rujnuje mi plany, no ale nieważne.
Koniec końcow zrobiło się ładnie, wyszło słońce i ostatecznie stwierdziłyśmy, że jednak idziemy o 15.
Więc się ogarnęłam, wyprostowałam włosy, zrobiłam makeup. W miarę naturalny, ale trochę pobawiłam się z cieniami i wyszło mi takie coś:


Mój dzisiejszy outfit to czarna bluzka na grubych ramiączkach i szorty z ciemnego jeansu, a do tego koronkowy choker i jak zawsze - espadryle.


Jakiś czas temu zaopatrzyłam się w przepiękną parę espadryli i zobaczcie ją na pewno w najbliższym lookbooku lub stylizacji w innym osobnym poście.

No i wyszłam o 14:00 z domu, ponieważ o 14:30 miałam busa. Gdy szłam na przystanek myślałam, że się rozpuszczę, było strasznie gorąco.
Spotkałyśmy się o 15:00 w parku i pierwsze co zrobiłyśmy to poszłyśmy do Pepco. Tam kupiłam część prezentu dla Wiktorii (cały prezent pokażę Wam w sobotę), potem poszłyśmy do Biedronki, bo oczywiście musiałam jej kupić jakieś słodycze do prezentu, wstąpiłyśmy jeszcze do chińczyka, bo tam też była jedna rzecz, którą chciałam jej kupić i w ogóle zobaczcie, co tam znalazłam! 


 Potem poszłyśmy do Carrefour'a po chipsy. I w tym momencie niebo zrobiło się ciemne i zaczął padać deszcz. Oczywiście, standardowo. Pogoda w te wakacje jest naprawdę udana. To był sarkazm oczywiście. Około 17:30 miałam autobus do domu, Gabi miała chyba cztery minuty później, więc się pożegnałyśmy i pojechałam już do domu. W drodze powrotnej oczywiście cała zmokłam, bo przecież jakżeby inaczej.
Gdy wróciłam, poszliśmy z rodzicami i z moją siostrą do babci pożegnać się z ciocią i jej dziećmi, bo lecą do Kanady, skąd przyjechali cztery tygodnie temu. No i moi rodzice wrócili do domu (mieszkamy obok babci) około 23:00, a my z Dorotą jeszcze zostałyśmy. Gadałyśmy z ciocią, malowałam jej paznokcie, babcia zrobiła mi zwykłą czarną kawę, której nigdy w życiu nie piłam, a okazało się, że jest o wiele lepsza od rozpuszczalnej i w ogóle miłość hahah. Nie ma to jak kawa o chyba 1:00 w nocy. Ogólnie było miło, fajnie i sami wiecie. Wspominałyśmy dawne czasy i tak dalej. Aż w końcu o 3:00 przyszedł nasz tata, bo niedługo miał odwozić ciocię na lotnisko i jeszcze przyjechała inna ciocia z wujkiem, no i sami pewnie wiecie, jak to jest gdy wszyscy się żegnają i tak dalej. Było smutno. Do domu poszłyśmy około 3:30, poszłam się wykąpać, zmyć makijaż i ogólnie przygotowałam się do spania, ale nie spałam praktycznie całą noc, w dodatku strasznie mnie bolał brzuch. Nie wiem dlaczego. Ale w końcu zasnęłam no i tak mi minął ten dzień.


14 LIPIEC, PIĄTEK

Wstałam o 8:30, wykonałam swoją poranną rutynę i zabrałam się za makijaż. W międzyczasie przyszła jeszcze do mnie mała kuzynka, więc razem się malowałyśmy hahah. Miałam dzisiaj na sobie biały T-shirt i szorty.


Około 10:30 wyszłam z domu na przystanek i o 11:00 pojechałam busem na miasto. Tam czekała już na mnie Wika. Najpierw poszłyśmy do drogerii, bo chciałam kupić jeszcze Wiktorii (innej Wiktorii) szminkę do prezentu na urodziny. Chciałam też kupić sobie tipsy, bo ostatnio złamał mi się paznokieć, a jak pewnie wiecie, mam dosyć długie naturalne paznokcie i trochę dziwnie to wygląda, gdy jeden z nich jest taki mały. Ale nigdzie nie mogłam znaleźć tipsów tak długich jak moje paznokcie, więc ostatecznie z tego zrezygnowałam.
Potem poszłyśmy do Rossmanna, ale tam kupiłam tylko pędzelek do dolnej powieki i czekotubkę hahah.
Następnie standardowo McDonald's. Zjadłam zdecydowanie za dużo, ale nieważne. Niedługo zaczynam dietę. Chyba.


W maku siedziałymy chyba z dwie godziny, a potem poszłyśmy do Natury, gdzie Wiktoria kupiła rozświetlacz, który jej polecałam. Rozświetlacze to miłość.
Potem poszłyśmy na lody do parku i tam też chwilę siedziałyśmy.


Nagrywałyśmy musical.ly, dosyć dziwne musical.ly hahah. W ogóle dalej miałyśmy ze sobą fioletowe baloniki z McD.
Potem poszłyśmy pooglądać case'y na telefon, ale nie było żadnych fajnych, więc stwierdziłyśmy, że idziemy już do domu. Wika miała autobus o 15:56, a ja o 16:00, więc pojechałam do domu i nie robiłam już praktycznie nic. Odpoczywałam tylko, trochę sprzątałam, oglądałam seriale, czyli tak standardowo hahah.

3 komentarze:

  1. Kociak po prostu przesłodki <3

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/07/gray-top-z-odkrytymi-ramionami.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahm.. Co to za blondynka na drugim zdjęciu pośrodku? <3 Zakochałem się ♥ Podajcie namiary

    OdpowiedzUsuń